Czeeeść!
Zjadłam właśnie kanapki z
Przypomniało mi się, że niedługo inna impreza rodzinna, takie preludium komunii i założę się, że będę musiała iść. W sumie rok temu zostaliśmy zaproszeni, więc dlaczego w tym roku miałoby być inaczej? I o ile na komunii można udawać, że się zjadło, bo jest dużo ludzi, tak na urodzinach, gdzie wszyscy siedzą w kupie, będzie to trudne. I zaczęłam rozważać kilka opcji:
-Nie iść. To byłoby trudne, mój facet się obrazi, rodzina się obrazi i ja będę ta zła.
-Iść i żreć do oporu: tort, kanapki, mięso, słodycze. Bardzo kiepska opcja.
-Iść i powiedzieć: hello, odchudzam się! Za tort dziękuję, mięsa też nie jem. Odpada zupełnie, bo zaraz się zacznie: jak to się odchudzasz? A po co? Na jakiej diecie jesteś? Ale przecież kawałek tortu nie zaszkodzi, sprawisz przykrość jubilatce! Jak to nie jesz mięsa? Ooo, a jednak zjadłaś kawałek tortu! I tak dalej, i tak dalej.... Nie na moją obecną formę psychiczną.
-Iść i udawać, że jem, chomikować wszystko w przestrzeni między dziąsłami a policzkami. Szkoda, że ta przestrzeń jest taka mała :(
-Iść i powiedzieć, że poprzedniego dnia wyrwali mi zęba i nie mogę nic zjeść. Mama podpowiadała, żeby powiedzieć, że się zatrułam, ale pomysł z zębem wydaje mi się najlepszy. Wsadzę se do gęby watę (że niby spuchło) i od tej waty będzie mi tak niedobrze, że i tak nie będę mieć na nic ochoty.
Owszem, najprościej jest pójść i nie wpadać w paranoję - zjeść tort, obiad, napić się wina, jak podetkną pod nos. Jest tylko mały problem. Nie mam ochoty na tort (nie lubię tortów, ble!), nie mam ochoty na obiad (pewnie będzie klasyka - ziemniaki, kotlet, surówka) i nie mam ochoty na wino. Potem będę ociężała, ospała i wściekła. Ot, taki mam problem na dziś. :(
Miałam wczoraj pokazać swój motywujący dzienniczek treningowy, ale dopiero dziś zrobiłam fotki. Oto okładka:
W środku moje motto życiowe:
A to ćwiczenia z dzisiaj. Najpierw zrobiłam treningi z Tone it up, a potem przysiadowe i deskowe wyzwanie:
Całkiem możliwe, że już niedługo moje życie się zmieni na plus :) Mam taką cichą nadzieję, ileż można być na dnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz