Zrobiłam Mocny trening spalający tłuszcz x2, po którym ledwo wrzuciłam swoje ścierwo do wanny pełnej pieprzowego żelu pod prysznic (na pobudzenie).
No, do południa było wszystko w normie. Wszystko mnie bolało co prawda, ale po południowych zakupach padłam i wegetowałam dalej. W sklepie było mi tak słabo, że makabra. Ale w sumie to normalne po ciężkim treningu :D
Postanowiłam zrobić sobie prezent i zakupiłam nową Vitę z książką Beaty Pawlikowskiej z przepisami na wiosnę. Dawno nie miałam Vity w rękach, kiedyś miała mały format i nie było w niej nic do czytania. A teraz znalazłam kilka interesujących tekstów, więc na pewno poczytam. A w książce są fajne i proste przepisy :)
Ogólnie to chyba polubię cebulę. Mogę jej jeść ile chcę, więc cały czas mam w gębie cebulę. Żuję, pogryzam, mielę, mlaskam. Na pewno mój facet jest zachwycony tym cebulowym oddechem. W zasadzie nie uważam, żeby cebula była jakaś zła, tylko zawsze zostaje mi taki posmak. No, ale jakoś oswoję ją i na pewno będzie moim ulubionym warzywem.
Zakupiłam też otręby i w poniedziałek zrobię na śniadanie słodkie placuszki. Aż się nie mogę doczekać! Jutro mam rest, więc śniadanie będzie białkowo-tłuszczowe. A szkoda, bo już jutro wpierdzielałabym pyszne placki, mniam, mniam.
Sporo osób w grupie się poddaje. Nie warto się poddawać, tylko myśleć o swoim celu, wykazywać wolę walki. Jak się upadnie, trzeba wstać. Zesrać się, a zrobić. Nie szukać wymówek, tylko znaleźć sposób by zrobić trening, przygotować posiłki. Jak się nie daje rady, zatrzymać się na chwilę i zastanowić, czy warto to wszystko rzucić w cholerę. Na bok wymówki i inne farmazony, dupa w górę i robimy workout!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz