piątek, 12 lutego 2016

Grubaskowe cele

Siemanko!
Właśnie trawię obiad i tak se pomyślałam, że skrobnę pościka. Tym razem napiszę o tym, co chcę osiągnąć. Cel jest ważny, jeśli zrzuca się tłuszczową powłokę ze swojego cielska. W ogóle fajnie jest mieć cele w życiu, bo tak bez celu to nieco bez sensu.
Rzadko mam tak, że nie chce mi się ćwiczyć, ale czasem się to zdarza. I se tak wtedy siadam, kanapa pode mną trzeszczy, a ja myślę, po co mi te ćwiczenia. Ano bardzo potrzebne! Pierwsza kwestia jest taka, że jakoś w maju idę na uroczystość rodzinną (o ile ktoś mnie zaprosi). A gruba na pewno nie pójdę! Poza tym musiałabym wydać hajs na namiot kieckę, a jak trochę zrzucę, to wyciągnę coś z szafy i będzie gites. Już to widzę- ja w pięknej kiecce, szpileczkach, pięknym makijażu (może nawet z czerwoną szminką na ustach?) siedzę przy komunijnym stole i się obżeram udaję, że jem. I jest fajnie, wszyscy się cieszą, że dziecko zjadło wafel, a dziecko cieszy się z prezentów.
Dobra, nie zagłębiajmy się w te wafle i prezenty. Komunia minie i co dalej? Nie, nie zamierzam zacząć się obżerać. Cały czas staram się wdrażać nowe nawyki i mam nadzieję, że w maju będzie mi jeszcze łatwiej. Kiedyś już próbowałam zdrowo żyć i ćwiczyć, nieźle się na tym przejechałam. Wszystkiego sobie odmawiałam, popadłam w żywieniową paranoję i co? Pstro, jo-jo! Dlatego wolę raz na jakiś czas zeżreć batona, który za mną chodzi, niż go nie zjeść, a potem ze złości wpieprzyć kilogram czekolady, lody, zagryzać schody, czy co tam jeszcze. I jak już mam chęć na coś niezdrowego/kalorycznego, staram się wybrać jak najmniejsze zło. Na razie udało mi się odzwyczaić m.in. od "owocowych" jogurtów i keczupów (takich w dużych plastikowych butelkach; zamiast nich wybieram takie z nieco lepszym składem). Może do maja odzwyczaję się od czekolady (nie mówię o gorzkiej), bo okaże się, że przestała mi smakować?
No dobra, po komunii nie zamierzam osiadać na laurach, bo potem przecież jest lato! A ja chcę się wbić w kostium kąpielowy, bo od kilku lat nie pokazywałam się aż tak obnażona na plaży (właściwie w ogóle się nie pokazywałam na plaży). Jeeej, ale byłoby super się poopalać i wejść do wody bez obaw, że po moim wejściu zaleje całą plażę. A potem chcę trzymać superformę i być szczupła, sexy i zajebista.
Ale wygląd to nie wszystko. Owszem, jest ważny i nie dajcie się zwieźć tekstom typu "wygląd się nie liczy, ważne co masz w środku!". No ale kto przy pierwszym spotkaniu z nową osobą zagląda mu w środek? Widzi jego gębę, ciało, włosy. Bebechów nie widać, a duszy tym bardziej. Ja chcę być taka jak kiedyś: pewna siebie, piękna, zajebista, z dużym poczuciem własnej wartości. Chcę czuć się bosko we własnym ciele, jak kiedyś. Kilka lat temu, jak łaziłam na siłownię, nie byłam jakoś superszczupła. Ale czułam się dobrze ze sobą, uwielbiałam łazić na siłkę i w ogóle fajnie było. A teraz... A teraz nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem tłustym tyłkiem ledwo mieszczącym się na krześle! Dupa w górę i jedziemy dalej! Czas tak czy siak minie, a ja nie zamierzam próżnować :)

Dzisiaj poćwiczyłam Skalpel 2. Potem opuściła mnie siła (ta fizyczna) i nic więcej nie zrobiłam. Dalej czuję się wypompowana, ale sprzątam chatę. Znalazłam też w końcu moją skakankę i mam ochotę znowu skakać. Oprócz skakania, mam chęć poobijać czyjąś mordę worek bokserski, którego nie mam. Miałam taki dmuchany, ale trochę z nim kicha, bo lata na wszystkie strony i szybko ucieka z niego powietrze. Ach, a mnie takie boksowanie baaaardzo relaksuje :)
W ogóle zauważyłam dzisiaj dziurę w swoich treningowych galotach. Ale może to znak, by zakupić portki "Never give up" w Biedrze? Oj, chciałoby się mieć takie ładne, kolorowe gacie. Milej by się ćwiczyło :D Te koszulki też fajne. I ta opaska SmartyFit. I piłka 1kg. I buty Dunlop. I kurtka softshell. Dobra, koniec tego, bo zaraz będę musiała ogłosić bankructwo.
Pamiętajcie - dupa w górę i lecimy z workoutem! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz