Ahoj!
Oj, dawno mnie nie było, ale nie dość, że pojechałam do mamci, to jeszcze choroba mnie wzięła. Nie ma to jak dbać o siebie, wyjść raz do ludzi i dostać zarazki prosto w twarz. No, spoko.
Od wczoraj boli mnie łeb. Budziłam się w nocy, żeby odkaszlnąć i co odkaszlnę, to łeb boli. Nachylić się nie mogę, bo łeb mi pęka. No masakra jakaś... Właśnie piję sok z czarnego bzu. Pomaga na choróbska, ale jest okrutnie słodki.
A wczoraj pojechałam do miasta, woziłam dupę taksówkami i wydałam masę hajsu.
Najważniejsze, że kupiłam to, co mi było potrzebne. No, oprócz jednej rzeczy. Ale co na to poradzę, że nigdzie tego nie było.
Z kosmetycznych rzeczy zakupiłam dezodorant, który reklamuje Chodakowska. No, a że ona się nie poci, to ja też pewnie nie będę. Do tego maseczka żelowa z Celii oraz
A mamcia sprawiła mi prezent i zakupiła dziennik fitness. Jest tam parę ćwiczeń i sporo miejsca na notatki. Także spoko, bo mi się już tak nie chce rozpisywać mojego dzienniczka...
W ogóle już mam dosyć myślenia o jedzeniu. Ciągłe planowanie, noszenie, pakowanie... Te
Od początku tygodnia nie ćwiczyłam. W poniedziałek jechałam cały dzień. W wtorek nie dałam rady fizycznie. W środę łaziłam po mieście cały dzień. A dzisiaj to nie wiem, jak będzie.
Nie no, masakra. Dawno nie byłam chora i chyba zapomniałam, jak to jest. I cały czas jestem zła, bo nie ćwiczę :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz